wtorek, 23 lutego 2016

Zjazd absolewntów



Szwedzki film Zjazd absolwentów z 2013 roku jest niewątpliwie ciekawy i godny polecenia, ale niełatwy. Film wciąga i zmusza do refleksji. Głównym wątkiem i tłem  opowieści jest szkoła i wspomnienia z nią związane. Bohaterka filmu i zarazem jego autorka Anna Odell próbuje rozprawić się ze dręczącymi wspomnieniami. W szkole była prześladowana, wyśmiewana i nielubiana, po latach jako jedyna nie została zaproszona na klasowy zjazd.

Zjazd absolwentów to przewrotny pseudodokument będący rekonstrukcją spotkania klasowego, na które artystka w rzeczywistości nie została zaproszona. Dzięki kamerze mogła jednak naprawić niedopatrzenie znajomych z szkolnej ławy. Zawodowe sukcesy, rodzina na swoim, wybielone zęby i życiorysy – zjazd to dobra okazja, by wśród toastów i plotek zweryfikować szkolną hierarchię i przekonać się, kto ma lepszy pakiet medyczny. Szampańską atmosferę w filmie mąci jednak wtargnięcie Odell, która przypomni zebranym (aktorzy wcielają się w autentyczne osoby) mniej przyjemne chwile sprzed lat. (www)
Film jest połączeniem inscenizacji wymyślonej przez Annę - jak wyglądałby zjazd, gdyby wzięła w nim udział - oraz dokumentu. W drugiej części filmu Odell jest artystką tworzącą film, skrzywdzoną 
kobietą, która próbuje się zmierzyć z przeszłością.  Autoterapia, jakiej na naszych oczach poddaje się Odell, okazuje się oczywiście mocno ryzykowna, bo podszyta dyskretną chęcią zemsty. (www)
Odell przyznaje otwarcie, że na początku myślała o prowokacji: chciała nakręcić film na autentycznej szkolnej imprezie rocznicowej, ale nikt nie wysłał jej zaproszenia. Sytuacja ponownego odrzucenia, być może wyraz lęku tych, którzy kiedyś ją prześladowali, stała się impulsem do snucia domysłów, a ostatecznie do zainscenizowania fikcyjnej sytuacji spotkania. Korzystając z usług profesjonalnych aktorów, artystka zrealizowała krótką dramę, fantazjując, co mogłoby się stać, gdyby jednak zaproszenie otrzymała i zdecydowała się wziąć udział w imprezie. Wchodząc w rolę żywego wyrzutu sumienia, kieruje do dawnych kolegów i koleżanek pełną ostrych słów mowę oskarżycielską i odsłania trwałość ukształtowanych w dzieciństwie podziałów i sojuszy. (www)

Zjazd absolwentów wywołuje różne uczucia: od złości do współczucia. Autorka filmu w irytujący sposób burzy samozadowolenie grupy ludzi. Jest trudna, uparcie dowodzi swoich racji. Być może nie budziłaby sympatii gdyby nie fakt, że problem odrzucenia, upokorzenia jest bardzo dobrze znany i wielu go doświadcza. Niewielu potrafi się do tego tak otwarcie przyznać. Bohaterowie zjazdu często bronią się, że byli okrutni, bo byli dziećmi. Czy jako dorośli zmienili się? Czy akceptacja inności jest miarą dorosłości?

Reżyserka pozostaje szczera, dużo mówi o swoich uczuciach, słabościach, lękach, dokonując bardzo drastycznego oczyszczenia tego, co leży jej na sercu. Nawet jeśli za jej filmem stoi czysty koncept, to tkanka emocji, która bo wypełnia bardzo angażuje widza w losy Odell, pozwala mu nawiązać z nią nić sympatii. (www)

Prawdopodobnie każdy zadaje sobie inne pytania po obejrzeniu tego filmu. Myślę, że niewielu wyszło z kina znudzonych i obojętnych.

Anna Odell o swoim filmie:


Film nie został zrealizowany po to, by kogoś obwiniać, ale po to, by zbadać strukturę władzy, przemocy i hierarchii. Co jest przyczyną tego, że ktoś zaczyna kogoś prześladować? Często skupiamy się na osobie szykanowanej. Wszyscy zastanawiają się: Co jest z tobą nie tak? Tak naprawdę powinniśmy przyjrzeć się bliżej oprawcy i całej strukturze grupy. (…) Nigdy nie sądziłam, że cała sprawa stanie się tak głośna i przykuje tyle uwagi. Bycie artystką jest moim sposobem na życie, a to, co robię, nie jest tylko po to, żeby prowokować. We wszystkich moich projektach korzystam z własnych doświadczeń i wiem, o czym mówię. Wielu polityków używa pięknych słów, ale gdy mają wypowiedzieć się na temat rzeczywistego wydarzenia, okazuje się, że nic o nim nie wiedzą.(www.szwecjadzisiaj.pl).  (www)


Polecam!
KS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz