poniedziałek, 11 stycznia 2016

Creed: Narodziny legendy



Pamiętacie Rocky'ego? Filmy - sześć części, które oglądaliśmy w latach 1976 - 2006 (premiery) - o bokserze-amatorze, który pewnego dnia otrzymuje propozycję stoczenia pojedynku o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej z obecnym mistrzem Apollo Creedem. Rocky podejmuje wyzwanie. W pojedynku z mistrzem walczy nie tylko o tytuł, ale także o szacunek do samego siebie.


Po 40 latach Rocky powraca. Teraz jest starzejącym się bokserem z pomarszczoną twarzą o fakturze starej, zmiętej ścierki. Ludzie na ulicy wciąż go rozpoznają i zwracają się do niego per “mistrzu”, co jest jednocześnie miłe i uwłaczające. Co z tym tytułem ma zrobić starzejący się samotny bokser na emeryturze, który chwile wytchnienia znajduje na cmentarzu i rozmowach ze zmarłą żoną? (www)


Stary bokser, prowadzący restaurację, pogodzony z życiem wiedzie spokojny żywot, kiedy w jego życiu pojawia się młody Creed.

Nowy film, którego premiera miała miejsce 8 stycznia, jest nawiązaniem do filmów o Rocky. Stary bokser (czytaj: aktor) wraca do gry i jak mówią jest jak wino - im starszy, tym lepszy. 

„Creed” zmienia optykę serii i zamiast Rocky’ego na głównym planie historia koncentruje się na nowej postaci. Jest nim Adonis Creed, syn tragicznie zmarłego na ringu legendarnego Apollo Creeda. Młody Creed zaczyna przygodę z boksem pod innym nazwiskiem, wynosi się z bogatego domu przybranej matki i opuszcza słoneczne Los Angeles na rzecz mroźnej Filadelfii. Tam zaczyna własne treningi starając się o trenerski patronat Rocky’ego. (www)


Creed to gatunek dramatu sportowego ma swoje prawa, lecz Coogler (reż.) traktuje je elastycznie i co jakiś czas nagina ramy przyjętej formuły. Michael B. Jordan w roli Adonisa jest świetny, wnosi do filmu niewymuszony luz oraz niemal zwierzęcą ekspresję w scenach pojedynków. Stallone dopiero u Cooglera gra Rocky'ego na oscarowym poziomie, pokazuje nam zarówno człowieka z krwi i kości, jak i legendę większą niż życie. Jest świetny w chwilach triumfu, gdy powoli buduje ojcowsko-synowską relację ze swoim podopiecznym, oraz w momentach słabości, gdy okazuje się reliktem zapomnianego świata.


To prawdziwy spektakl w którym sport jest tylko nośnikiem prawdy o nas samych i naszych marzeniach. I tak jak powtarza z narożnika ringu Rocky - jedynym Twoim przeciwnikiem na ringu jesteś Ty sam. Gdzieś już to słyszeliście? Pewnie tak, ale tak celnie i szczerze podanego dawno nie widzieliśmy. (www)

Obsada



Za rolę w filmie Sylvester Stallone otrzymał Złoty Glob. W mowie, jaką wygłosił w czasie wręczania nagród podziękował szczególnie swojemu staremu przyjacielowi Rocky Balboa....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz